Mógłbym napisać, że kolejna gra z maniakalnej serii pokemonów polega na niczym innym, jak na robieniu zdjęć. I w gruncie rzeczy w tym jednym zdaniu oddałbym sens tej gierki. Równocześnie jednak większość z zainteresowanych (i nie) nie do końca zdawałaby sobie sprawę, o czym tu tak naprawdę mowa. Ku lepszemu wyjaśnieniu, posłużę się przykładem.
Wyobraźcie sobie, że na przykład gracie w pierwszą część Turoka. Biegacie sobie spokojnie i rozwalacie dinozaury czy inne cholery. Następnie siadacie przed drugą częścią tej gry i ponownie totalna demolka. A teraz niespodzianka. Siadacie znowu przed konsolą i odpalacie trzecią część Turoka, w pełni przekonani, że wszystko, co się ruszy, będzie padało na glebę ścięte serią ołowiu; a tu nagle się okazuje, że zamiast osprzętu w postaci karabinów, miotaczy czy innych, macie do dyspozycji jedynie aparat fotograficzny, który bynajmniej nie służy do zwalczania plagi, a przeznaczony jest do jednego celu – biegać za dinozaurami i pstrykać im zdjęcia w ich naturalnym środowisku!!!!!
Teraz już chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości. Pokemon Snap to giera, w której jedzie się w „wózku” z aparatem fotograficznym i trzaska zdjęcia Pokemonom.
Nie wierzycie? No cóż, ja też nie mogłem w to uwierzyć po paru minutach grania, kiedy zorientowałem się, że fotografia to wszystko. A byłem tym bardziej zawiedziony, bo wydawało mi się, że pierwsza runda pstrykania zdjęć jest tylko preludium to późniejszego biegania po wyspie i wykańczania po kolei wszystkich Pokemonów. Niestety, tak się nie okazało.
Ale równocześnie okazało się, iż z pozoru idiotyczna i nudna gra potrafi na długo przyciągnąć uwagę. Jak mi się wydaje, jest to spowodowane głównie tym, iż bazuje ona na podstawowych instynktach gracza. Jednym słowem w jej prostocie tkwi jej siła.
Historia jest prosta. Jeden z najbardziej uczonych umysłów (prof. jakiś tam) odnalazł wyspę , która zamieszkiwana jest przez najbardziej egzotyczne i niespotykane okazy Pokemonów, jakie widział (lub nie) świat. Jako typowy uczony zapragnął najzwyklejszego na świecie skatalogowania wszystkich zwierzaków z wyspy. Ponieważ jednak sam jest zbyt wielkim „piernikiem” do wykonania tego zadania, musi zatrudnić kogoś, kto posiada odpowiednie wyszkolenie sprawnościowo-fotograficzne. Tak się składa, że tą osobą jesteś Ty.
To, co cię czeka od tej pory, to przemieszczanie się specjalnie do tego stworzonym pojazdem (porusza się po wodzie, lądzie i w powietrzu) po zakamarkach wyspy i trzaskanie zdjęć pokemonom w ich naturalnym środowisku.
Do dyspozycji masz 60 klatek. Twoim głównym celem jest zrobienie najlepszego z możliwych do wykonania zdjęcia każdemu z kilkudziesięciu pokemonów.
Każde ze zdjęć jest punktowane i ewentualnie wstawiane do albumu.
Punktacja odbywa się w zasadzie w czterech głównych kategoriach. Ze względu na rozmiar pokemona na zdjęciu (im wyszedł większy tym lepiej). Ze względu na wykonywaną przez niego pozę (jeśli na przykład podskakuje, a dla odpowiedniego gatunku jest to rzadkość, to uchwycenie go w takiej pozie doda ci parę ładnych punktów). Ze względu na technikę (co by się nie działo, ażeby zdjęcie było udane, pokemon musi znajdować się w centrum). Oraz ze względów bonusowych (na przykład jeżeli na jednym zdjęciu znajdzie się kilka pokemonów z tego samego gatunku).
Ażeby przejść do kolejnej rundy, znaczy się do innej planszy, należy albo sfotografować wszystkie pokemony znajdujące się na levelu albo odkryć tajne przejście.
Na początku rozgrywki do dyspozycji mamy tylko aparat, jednakże wraz z rozwojem akcji przybywa nam parę nowych gadżetów. Najpierw dostaniemy karmę dla pokemonów w kształcie jabłka. Dzięki niej wyciągniemy zwierzaka z ukrycia. Drugim przydatnym narzędziem pracy będzie kulka tzw. „prowokująca” pokemony (każdy z nich po obskoczeniu tą piłą kilkakrotnie w bańkę na pewno odwróci się do obiektywu). Trzecią zabawką natomiast jest flet, którego dźwięk porusza pokemony do głębi i dzięki temu dają niezły pokaz przez aparatem.
Co by nie pisać o Snapie, to i tak wyda się on mocno dziwaczną grą (zresztą jak wszystkie z serii). Jednak z pewnością można stwierdzić, że zabawa w „młodego fotografa” jest bardzo wciągająca i pozwala na totalne odizolowanie się. Po prostu pstrykasz zdjęcia i liczysz na to, że akurat twoje ujęcie będzie tym najlepszym.
Ocena jak zwykle podzielona.
10 jest dla wszystkich fanów pokemonów oraz tych, co jeszcze nie przeskoczyli 10 w swoim rocznym kalendarzu,
6.5 dla mocno tolerancyjnych graczy,
2 dla całej reszty.