Widziałem już różne rzeczy na tym świecie i w różne rzeczy również grałem, ale do tej pory jeszcze nie spotkałem się z tak przedziwnym w środowisku komputerowym i konsolowym wydarzeniem. Mowa tu szczególnie o rzeczy, która dotyczyć głównie może gier sportowych. Chodzi mianowicie o fakt, sądzę że bezsprzeczny, iż Replay w tej grze jest o wiele lepszy, wyrazistszy, głębszy i lepiej dopracowany niż sama gra, czyli jazda motocyklem po opracowanych kilku na krzyż torach wyścigowych.
I teoretycznie na tym stwierdzeniu mógłbym zakończyć recenzowanie powyższego tytułu, jednak ponieważ nie było by to pełne omówienie chociażby tego, co dołączone zostało do Replay’a, wychodzę z założenia, że na to nie mogę sobie pozwolić.
A więc z czym poza najlepszym dotychczasowym Replayem jaki pojawił się w grach, mamy do czynienia w GP.
Zacznijmy w takim razie od początku. Moto GP to symulator jazdy motocyklem, jak kto woli niech będzie, że motorem. Od razu na dzień dobry wyjaśnię, iż użyte tu słowo symulator jest tu w pełni na miejscu. Ta gra po prostu symuluje. Symuluje nie tylko symulator jazdy wyścigowym motocyklem, ale również symuluje dobrą grę.
Kiedy już odpalimy wielką symulującą improwizację pojawi nam się możliwość wyboru tego, co w danej chwili chcemy symulować.
Jako pierwsza konkurencja symulacyjna podana na talerzu zostaje nam funkcja Arcade. To co ukrywa się w tej grze za tą nazwą, to jak to zwykle bywa przy tej opcji równa się wyborowi jednego z motorów, następnie trasy, ilości okrążeń, poziomu trudności, rodzaju przekładni biegów i wreszcie podjęcia decyzji czy będzie to tylko arcade, czy też prawdziwa „symulacja”.
Jeżeli pierwszy wybór nie zadowoli głodu jazdy, to spokojnie czeka na nas kolejna opcja giercowania, czyli rozegranie całego sezonu wyścigowego. To pozwoli nam na wybór team’u, jakim chcemy się ścigać i początek „fascynującego” sezonu, podczas którego mamy do przejechania pięć tras. Wspomnieć należy, iż tych pięć tras jest tak naprawdę obowiązującymi nas w czasie całej gry. Jest to jak dla mnie jeden z faktów, który wpływa na to, iż ta gra zwyczajnie symuluje, a nie że jest symulatorem. Co by nie mówić, nawet odkrycie czegoś tam przypominającego nową trasę dzięki pokonywaniu szczebli w tej grze, nie może choć w najmniejszym stopniu równać się ze zwykłym zaprojektowaniem kilkunastu tras wziętych z prawdziwego życia.
Po opcji arcade i season, jeżeli nadal nie skończyła nam się cierpliwość, możemy sobie powalczyć z czasem, wybierając Time Trial. Tego nie trzeba rozwijać. Określona odległość do pokonania w określonym czasie. Inaczej mówiąc- ty kontra stoper.
Jeśli przetrwałeś w bólach lub w wielkich emocjach trzy powyższe kategorie (arcade, season i time trial) to teraz czeka cię tak naprawdę spora niespodzianka, do tego miła, co muszę nadmienić. Tą niespodzianką jest tryb zwany Challenge. Tu w kilkudziesięciu zadaniach możemy walczyć z samym sobą oraz z komputerem i pokonywać po kolei wszystkie wyznaczone cele, przy okazji odkrywając jakieś tam dodatki umieszczone w grze.
Muszę przyznać, że ta opcja jest bardzo pozytywna i co jest rzeczą bardzo dobrą, jest ona niezwykle pomocna treningowo. Dzięki pomęczeniu kilkadziesiąt razy jednego zakrętu, okazuje się, iż w czasie prawdziwej jazdy skręcanie staje się czymś ot tak, zwyczajnym.
Challenge jest najzwyczajniej na świecie godny polecenia każdemu, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Ostatnią już z możliwych do wyboru opcji, jakie pozostawia nam MOTO GP jest tryb VS, czyli krótko mówiąc opcja, która pozwoli nam na stestowanie się z drugim kumplem. Inaczej ujmując zwykły dwuplayer. Z drugiej strony być może nie aż tak zwykły, ponieważ jest jedna ciekawa rzecz, która czyni go niezmiernie wyjątkowym. Chodzi tu o niesamowite rozwiązanie, nad którym programiści musieli chyba pracować tak długo, że zabrakło im czasu między innymi na dodanie kilku tras. Żeby nie owijać w bawełnę. Nowinką, choć może nie bezprecedensową, jest poniższa sytuacja. Kiedy przypadkowo lub z czystej ciekawości wciśniemy właśnie tryb VS, dalej wybierzemy w nim opcje oraz swój motocykl i właśnie wtedy zorientujemy się, że nie posiadamy drugiego kontrolera, gra skończy się dla nas na dobre dokładnie w tym miejscu. Jedyne co nam pozostanie to reset playstation.
No ale cóż, widać, iż sprawdza się tu powiedzenie, że nie trzeba wścibiać nosa tam, gdzie nie trzeba.
Po przeglądzie opcyjnym teraz parę słów na temat samego poruszania się w samej grze.
Jej pierwszym i dość poważnym uchybieniem jest to, iż nie jest zbyt wciągająca. Po drugie jazda często zdarza się, że tak naprawdę jest męczarnią, a nie przyjemnością. Idąc dalej, wypadki jakie zdarzają się podczas nadmiernej prędkości są co by tu nie mówić cienkie i jednostajne. Nie wspominając o fakcie, że aby wywrócić przeciwnika, trzeba w niego po prostu zapikować z całej prędkości. Następnie, kiedy nawet jedziemy na trybie symulacyjnym, kiedy to większy przechył powoduje wywrócenie się, to czołowe wjechanie na bandy albo jak je tam zwał wały ochronne kończy się zwykłym odbiciem pojazdu. Zupełnie jakby nasza „nówka” Yamaha posiadała zderzak. Do tego wszystkiego dochodzi to, że jest to tak wielka symulacja, że nawet nie można obkręcić sprzęta i jechać w drugim kierunku. Ot tak, dla jaj. Poza tym skontrolowanie tego co dzieje się za naszymi plecami również jest nie wykonalne.
Mówiąc o jeździe warto jest także dodać, że pomimo występowania tu kilkudziesięciu sprzętów wraz z ich charakterystykami do wyboru, nie ma większej różnicy w poruszaniu się na torze pomiędzy maszynami.
Podsumowując. GP na pewno nie jest grą, którą z czystym sumieniem poleciłbym każdemu. Z samego założenia jest ona produktem dla maniaków symulatorów sportowych, co już umiejscawia ją w ograniczonej grupie odbiorców. Fakt natomiast, iż wykonanie gry pozostawia sporo do życzenia, tej grupy raczej nie powiększy.
Graficznie gra zrobiona jest bardzo dobrze. Przyglądając się z bliska można powiedzieć, iż nawet lepiej od Ridge Racer’a V. Sposób w jaki wyrysowują się tu obiekty przybliżające się do nas podczas jazdy (drzewa czy samochody na poboczu) robi wrażenie. Można powiedzieć, że tego jeszcze nie było. Wspomniany już wcześniej Replay, jak to określiłem na początku, nie ma sobie po prostu równego. I chociażby ze względu na niego warto jest tę grę zobaczyć na własne oczy.
Za grafiką idzie muzyka. W tym wypadku nie da się niestety powiedzieć, że idzie razem z nią w parze. Przyczyna jest prosta. Dźwięki zarówno muzyczne, jak i „odgłosowe” jakie tu występują są cieniutkie, a czasem nawet żałosne. Muzyka z pewnością nie robi klimatu podczas jazdy i na pewno nie wspomaga jej.