Nie da się ukryć, że obok platformówek to właśnie gry logiczne stanowią największą atrakcję konsoli przenośnych. Takie tytuły jak Tetris, Puzzlemania, Shanghai czy Thinker należą do programów, które potrafią niemal całkowicie wciągnąć, pochłonąć gracza bez reszty i nie wypuścić go z objęć dopóty, dopóki ktoś nie wydzieli mu siarczystego policzka. Jedną z takich gier jest bez wątpienia Loopz.
Zasady gry są proste jak but. Zabawa toczy się na niewielkiej, kratkowanej planszy. Pojawiają się na niej niewielkie kawałki rur, zajmujące od 1 do 5, a czasem i więcej kratek. Gracz może przesuwać i obracać je w dowolny sposób, byle tylko złożyć z nich obręcz (angielskie słówko loop oznacza właśnie obręcz). Wówczas to wszystkie klocki, z których się dana pętla składa, znikają, a na konto jej twórcy wpływa skromna, bo skromna, ale zawsze pewna sumka punktów.
Zadanie wydaje się proste niczym ułożenie paska w Tetrisie, w rzeczywistości jednak nie jest tak do końca łatwo. Po pierwsze, po pojawieniu się klocka na planszy odmierzany jest czas. Gdy dobiegnie on końca, klocek przepada, a wraz z nim jedna z kilku cennych prób, jakie gracz ma do dyspozycji. Po drugie, klocków nie można układać na sobie, a to oznacza, że gdy na planszy zrobi się tłoczno, może zabraknąć miejsca na co większe klocki, a to z kolei przełoży się na utratę kolejnej próby… Nie muszę też chyba pisać, iż konsola jest okrutna i na ogół podrzuca nie te klocki, co trzeba – przykładowo nam do zamknięcia obręczy brakuje skrętnej jedynki, zaś pojawia się prosta trójka, której nijak nie można dopasować. Rozpoczyna się wówczas budowę nowej obręczy, lecz i ją nie jest tak łatwo zakończyć, tym bardziej, że miejsca na planszy jest coraz mniej… Na szczęście od czasu do czasu pojawia się klocek likwidujący przynajmniej część tego, co namotaliśmy…
Zabawa, jaką oferuje nam Loopz, jest równie wciągająca co Tetris, tyle że nie umożliwia tak szerokich możliwości odkucia się. W tamtej grze możliwe było dokopanie się do dna studni, kiedy tylko zaczynały się pojawiać atrakcyjne (to jest pasujące) klocki, tu zaś dwie, trzy niedokończone obręcze zajmują tyle miejsca, że gracz gubi się i zaczyna zapychać sobie miejsce, uniemożliwiając tym samym likwidację budowanych konstrukcji.
Oprawa graficzna Loopz nie jest szczególnie imponująca. Podobnie jak w wspomnianym już nie raz Tetrisie, ogranicza się ona do pokazania tego, co najważniejsze, i pominięcia całej masy zbędnych szczegółów. Prostota ponad wszystko – zdają się mówić programiści z firmy Mindscape. I mają chyba racje. Obrazki pojawiające się na niewielkim monitorku Gameboya są czytelne i miłe dla oka. Podobnież i muzyczka, która dość łatwo wpada w ucho, a na dodatek nie męczy, jak to czasem bywa.
Gra jest już dość stara i nie działa w trybie kolorowym. Mimo to powinna się spodobać wszystkim szalonym miłośnikom myślenia w trybie ekspresowym. Tetris znalazł godnego następcę!

Uwaga! Ocena dotyczy konsoli Gameboy Classic (a więc tej starszej, czarno-białej, nie należy jej mylić z Gameboy Color)!