PRODUCENT: The Swords
WYDAWCA PL: IPS
WYMAGANIA SPRZĘTOWE:
Minimalne: PC XT, Hercules, EGA, VGA, 3 MB HDD
Zalecane: ???
Autor: Joel
Gra „Ardeny 1944” trafiła pod strzechy wielu polskich domów głównie dzięki miesięcznikowi „Gambler„, który umieścił jej pełną wersję na swoich płytkach. Oznacza to, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi posiada grę w swoich archiwach. Ponieważ jednak „Ardeny 1944” są wg. stanu na dzień 3 sierpnia 1999 roku grą słabą, to i poniższy opis nie będzie szczegółowy i długi. Stratedzy sami sobie poradzą, a moje uwagi uznają za banalne i oczywiste, miłonicy innych typów gier i tak długo przed monitorem nie usiedzą. A więc: zaczynamy!
UWAGI OGÓLNE
Przede wszystkim przeczytaj oryginalną instrukcję. Zrób sobie notatki, zapamiętaj wszystkie dostępne dane, zwróć uwagę zwłaszcza na punkty ruchu, jakie na określonych podłożach posiadają jednostki, oraz na oznaczenia klawiszy. Bez tego nie poradzisz sobie.
Gra podzielona została na pięć faz (w instrukcji jest podział na cztery). Są to: faza planowania ruchu, w której dokonujesz fizycznego przemieszczenia jednostek na określoną odległość, faza ostrzału, podczas której uskuteczniasz ostrzał artyleryjski, fazę planowania ruchu posiłków, w której przemieszczasz jednostki, które dołączyły do twoich wojsk podczas gry, fazę ruchu, w którym komputer realizuje twoje plany, i fazę ostrzału, podczas której dochodzi do starcia. Warto zapamiętać tą kolejnosć i zwracać uwagę, kiedy rozpoczynają się poszczególne fazy. Szczególnie ważna jest to faza artyleryjska.
Staraj się przemieszczać jednostki w kolumnie zwiniętej, zajmującej tylko jedno pole. Pozwoli ci to na lepsze wykorzystywanie ukształtowania terenu – łatwiej jest w ten sposób iść drogą, ulicami miasta, przedzierać się wąską groblą przez las czy przedostać się przez most. Kolumna rozpostarta obejmuje cztery pola, przez co nie sposób utrzymać jej całej np. na moście – część oddziałów będzie musiała przeprawić się przez rzekę zamiast szybko i schludnie przedostać się suchą stopą na drugą stronę. Jeśli przyjdzie ci się bronić lub atakować, to tylko w szyku rozpostartym. Ma większą moc uderzeniową i jest trudniejszy do zlikwidowania. W praktyce wygląda to tak: zwijasz kolumnę, pędzisz na złamanie karku do przodu, aż pod same jednostki wroga (na odległość 1-2 pól) i dopiero wtedy rozpościerasz szyk. Tu też warto uwzględnić teren. Lepiej jest atakować na rozległych i płaskich przestrzeniach, na polach, drogach, wyżynach. Do obrony idealne zdają się być góry i miasta. Podczas samych walk jednostki mrygają różnymi kolorami – im dłużej to robią, tym większe straty odnoszą. I jeszcze jedno – czasem warto jest nadłożyć drogi idąc asfaltową szosą, niż przedzierać się skrótem wiodącym przez góry. Prócz samego czasu przejścia (marsz przez góry trwa… hoho!) różnicę robi tu zaopatrzenie – jest ono dobre jedynie na drogach lub w ich pobliżu, z dala od ludzkich szlaków nie zagląda nikt.
Podczas walk warto jest atakować większymi siłami. Nie ma sensu na przeciw jednej jednostce wystawiać drugiej, podobnej – znacznie lepsze wyniki osiągnie się otaczając je z kilku stron, a na dodatek ostrzeliwując z armat. Taki manewr pozwoli na szybkie eliminowanie oporu i odważny marsz do przodu/utrzymywanie pozycji.
Bombardując z powietrza nie zrzucaj całego arsenału w jedno miejsce – w końcu po coś masz pełne 4 dywizje, a nie jedną, ale za to byczą. Każda niech atakuje inny cel, najlepiej nieosłonięty. Nie zapomnij, że artyleria i czołgi nie są w stanie sforsować rzek i muszą korzystać z mostów, natomiast piechota bez problemu przedrze się przez wodę i zaatakuje wrogie jednostki od flanki. Nie tyczy się to komputera sterującego Niemcami – w tym przypadku rzeka nie stanowi dla niego problemu. Jest to spore i nieco sztuczne utrudnienie gry, ale… w ten sposób „Ardeny 1944” starczają na dłużej.
NIEMCY
Heil Hitler!
Początkowo siły mamy znacznie większe. Parszywi Alianci dopiero ściągają swoje jednostki, próbują nieudolnie blokować mosty, zaszywają się w miastach, górach i lasach. Nas jest wszędzie pełno, jesteśmy wypoczęci i nasi chłopcy imponują niezłym morale – w końcu znów możemy wygrać tą przeklętą wojnę!
Na początku trzeba rozciągnąć front na całą szerokość mapy. Opór stawiany jest w wielu punktach wzdłuż płynącej tam rzeki. Nie ma sensu się rozdrabniać i podchodzić do każdej z jednostek jednocześnie – najlepsze rezultaty osiąga się wybierając parę jednostek (po jednej w każdej okolicy) i atakując je kilkoma oddziałami naraz. A gdy zginie – huzia na następną. Pozwoli Ci to zredukować straty, a zarazem przyspieszy całą akcję. Jednocześnie kilka jednostek poślij maksymalnie do przodu, by zajęły ważne strategicznie punkty (miasta, mosty, przełęcze górskie) i tam czekały na posiłki. Od mostów bronionych przez oddziały wroga odsuń czołgi – i tak na razie nie przedostaną się na drugą stronę. Przerzuć je do walk gdzieś w górach bądż na terenach płaskich (góra mapy). Obronę mostów likwiduj przy pomocy ostrzału artyleryjskiego i jednostek piechoty/zmotoryzowanych. Gdy zniszczysz daną jednostkę, pchnij oddziały za most, by zajęły teren. Wtedy też możesz przeprowadzić czołgi przez rzekę. Gdy pokonasz pierwszy opór i przeprowadzisz swoje oddziały jakieś 10 pól do przodu, wróg zacznie się bronić punktowo – zajmie kilka ważnych mostów (zwłaszcza jeden u góry, w połowie mapy – tam ściągnie najwięcej oddziałów), bronić będzie Bastogne oraz górskiej drogi w samym centrum pola walki. Część oddziałów zostaw do walki o te pola, resztę pchnij do przodu, by odciąć owe oddziały od dostaw, uniemożliwić przyjście posiłkom, przejąć kolejne ważne pozycje. Walcząc o Bastogne czy górską przełęcz staraj się atakować wieloma jednostkami na raz, i to ze wszystkich stron. To są ciężkie boje, gdyż teren mocno sprzyja broniącym się, a poza tym brakuje elementu zaskoczenia, jaki towarzyszył początkowym starciom. Jeżeli widzisz, że z jakąś jednostką w ogóle ci nie idzie – daruj ją sobie i wal do przodka. Chodzi o to, byś jak najdalej doszedł, a nie o to, byś zlikwidował wszystkie jednostki. One same padną – gdy odetniesz im dostawy, pozbawisz dróg ucieczki, to i póżniej bez problemu wykończysz je przy pomocy lotnictwa bądż ciężkich oddziałów.
ALIANCI
Na pohybel wąsaczowi!
Psubraty zaatakowały. Nikt się tego nie spodziewał. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj spokojnie spaliśmy w swoich ziemiankach, a nasi generałowie uśmiechając się planowali coś na wielkich, sztabowych mapach, a dziś trzeba zmykać tracąc co chwila z oczy jednego z naszych. Parszywa wojna!
Początkowo jest naprawdę bardzo ciężko. Pełne zaskoczenie, niewiele wojsk, Szwaby prują do przodu jakby im ktoś ogon przypalił. Trochę oszukują – idą szybciej niż wynikałoby to z możliwości ich wojsk. Prócz tego rzeki nie stanowią dla ich „ciężkiej konnicy” żadnej bariery. Ostrzał armatni mają bardzo silny, ciężko jest się bronić w tej sytuacji – niestety trzeba. Niektóre jednostki proponuję wycofać na zdatne do obrony lokacje, reszty nie ruszać, niech się bronią. Ucieczka nic nie da – wróg jest szybszy, zaś atakowanie Niemców w początkach kampanii przypomina nalot wydry z motyką na księżyc. Mówiąc prosto: zróbcie wszystko, byle tylko utrzymać Niemców jak najdłużej z dala od lewej strony mapy.
Proponuje obrać sobie póżniej kilka kluczowych miejsc, wokół których będzie organizować się obronę. Najlepiej, gdyby to były górskie drogi lub ważne miasta (np. Bastogne). Oczywiście należy uwzględnić szybkość poruszania się Niemców – wybranie zbyt bliskich w stosunku do frontu miejsc doprowadzi do tego, iż twoje wojska najzwyczajniej spóżnią się na posterunek i dojdzie do niekorzystnej dla broniących się walki w szczerym polu. Ściągnięte do kluczowych miejsc wojska nie powinny w początkowym okresie rozgrywki atakować wroga, a jedynie bronić się (opcja obrony). Ostrzał artyleryjski należy wykorzystywać maksymalnie. Z czasem, gdy zaczną przybywać posiłki i gdy pojawi się lotnictwo – ruszyć w przód odzyskując to, co się utraciło. Nadchodzące wojska rozdzielać po drogach „dojazdowych” tak, by były możliwie blisko frontu, a nawet za nim (tak aby zajść Niemców od tyłu). Podczas tej części rozgrywki proponuje wykorzystać rady, jakie opisałem powyżej, w części „Niemcy„.
Mam nadzieję, że powyższy opis pozwoli zapaleńcom dać sobie jako-tako radę z bandytami z drugiej strony frontu. Oczywiście potrzebny będzie spryt, trafne analizowanie sytuacji na mapie i podejmowanie odpowiednich decyzji w odpowiednim czasie – bez tego nie ma co myśleć o zwycięstwie. I nie traktujcie powyższych uwag jak Biblii – po prostu opisałem najprostsze i najczęstsze metody, jakie stosowałem w drodze do zwycięstwa. Jestem pewny, że jest ich dużo więcej, i że sami wyklarujecie swoje, kto wie – może nawet dużo lepsze.