Nigthmare Creatures 2

Możliwość komentowania Nigthmare Creatures 2 została wyłączona 16

Koszmary nigdy się nie kończą. Często nie kończy ich nawet śmierć. Minął cały wiek, odkąd czarny anioł pochwycił Adama Crowleya w swe ramiona. Cały, a może – tylko wiek, po prostu kolejne stulecie… Wszak dla martwego czas nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Ale czy Crowley jest martwy?
Tym razem, akcja gry przenosi nas w rok 1934. Ty jako Herbert Wallace, ofiara eksperymentów genetycznych demonicznego doktora Crowleya przebudzony nagle w jego genetycznym szpitalu… laboratorium… więzieniu… (nazwijmy to jak chcesz) i po bólu, cierpieniu, torturach i ciągłym oczekiwaniu zdecydowany już tylko na bezwzględną walkę przeciwko koszmarnym kreaturom by odnaleźć i uratować zagubioną gdzieś wśród nich Rachel.
Gdy patrzymy na naszego Wallace`a ściskającego w dłoniach masywną siekierę, ćwiartującego bez litości, z sadystyczną łatwością kolejne twory okrutnego doktora skóra cierpnie. Okryty płaszczem, drącym się powoli w strzępy, z pociągłą, zabandażowaną miejscami twarzą w kolorze wskazującym na rozkład, ze strzępami włosów, kościstymi palcami przypomina bardziej jednego z zombich niż istotę o ludzkich uczuciach. Jedynie jego oczy mówią prawdę – są wypełnione lękiem przeistaczającym się w ślepą furię, ginącym gdzieś pod maską opanowania, w przeciwieństwie do zombiaków, których gałki oczne (jeśli oczywiście znajdują się na swoim miejscu) pieczołowicie śledzą każdy ruch ofiary byleby tylko zaspokoić rozdzierający je głód. Ospałe, budzące litość, lecz same bezlitosne.
Krótki rysopis głównego bohatera już przeczytaliście. Spójrzmy teraz czym tak naprawdę jest ta gra. Nie ma wątpliwości, iż mamy tu do czynienia z przedstawicielem gatunku third person perspective (Tomb Raider; Duke Nukem: Time To Kill) połączonego z mrożącą krew w żyłach fabułą horroru. Typowy horror action – adventure. Obserwujemy więc Wallace`a zza jego pleców, kierując jego ruchami. A jest ich kilka. Poza standardowymi, znanymi już z pierwszej części posunięć, nasz podopieczny opanował kilka nowych. Wspinanie się, pływanie pod wodą, nie stanowią dlań żadnego problemu. Poza tym to co możemy zobaczyć także w innych grach – bieganie, walka wręcz, kopniaki, skok, czy strafe`owanie. Oprócz tego, do naszej dyspozycji oddano osiem ciekawych czarów, które pomogą nam w konfrontacji z dwudziestoma dwoma gatunkami monstrów. A zaręczam, że przez te 30 różnych sekcji gry (w dziewięciu różnych lokacjach) prowadzących do finałowego spotkania z geniuszem zła napotkamy ich więcej niż byśmy chcieli. Właśnie. Muszę wspomnieć, że gra nie należy do najłatwiejszych. Możliwość zasave`owania mamy niezbyt często, a przeciwnicy potrafią być upierdliwi. Nawet w świetle faktu, że mamy kilka możliwości kontynuacji gry nie zaliczyłbym do odprężająco – relaksujących. Także ze względu na prezentowany klimat. Często zdarzają się nam tu niespodzianki w stylu wybiegającego z wrzaskiem zza rogu, żądnego krwi potwora. I tylko umiejętny cios siekierą, oddzielający głowę od reszty korpusu potrafi powstrzymać ich wojownicze zapędy. Tutaj właśnie zasadniczy mankament – ciosów nie jest za dużo. Ba! Jest za mało. Można je co prawda łączyć w combosy, ale nawet te kilka czarów i zdobyty z czasem gun nie rekompensuje małego repertuaru zagrań bojowych.
Grafika jest wykonana bardzo dobrze. Możemy dostrzec mnóstwo szczegółów począwszy od postrzępionego płaszcza naszego bohatera, krwi tryskającej z potworów, obciętych kończyn upadających na ziemię, dzwoniących i bujających po otarciu się o nie wiszących gdzieniegdzie łańcuchach a na świetnie wykonanych projektach wrogów i lokacji skończywszy. Do tego kilka interesujących efektów atmosferycznych jak śnieg, deszcz czy wiatr. Kolejne etapy przeplatane są wstawkami filmowymi wykonanymi naprawdę bardzo dobrze i na wysokim poziomie (chodzi mi w tym momencie o dynamikę przedstawianej w nich akcji). Toteż, mogę spokojnie stwierdzić, że oprawa graficzna spełnia swoje zadanie i wprowadza nas w odpowiedni klimat panującej wszem i wobec grozy i otaczającego wszystko mroku.
Klimatu owego dopełnia świetna ścieżka dźwiękowa autorstwa grupy Rob Zombie. Niektóre utwory wprost perfekcyjnie pasują do filmików. Poza tym wspomniane dzwoniące łańcuch, ciągłe pojękiwania bezdusznych, wiecznie głodnych zombiaków, wycie wiatru oraz inne rozmaite odgłosy wywołujące ciarki na plecach. Pod tym względem również, Nightmare Creatures należy zaliczyć do bardzo udanych.
W sumie, jest tu wszystko, czego można od takiej gry wymagać: świetna grafika, przeszywający dźwięk, mroczna fabuła, duże grono tytułowych monstrów i siekiera na pierwszym planie:)). Czego znów się czepiam? Czego mi brakuje? Otóż, w tej grze chyba tylko jednego – większego zestawu ciosów, który pozwoliłby na bardziej swobodne lawirowanie błyszczącym ostrzem w trzewiach oślizłych tworów Szatana. To chyba pierwsza i ostatnia rzecz, którą wymienię, bo wkradająca się czasami do walk nuda jest właśnie konsekwencją powyższego faktu małej ilości ciosów i combosów. Jak na razie, ni w pięć, ni w dziewięć. Niech będzie siedem:)))).

admin

View all contributions by admin

Similar articles